Nie tak dawno na Widzewie znów się zagotowało, gdy na treningu drużyny pojawił się kandydat poprzedniego pionu sportowego na trenera bramkarzy. Kibice nigdy nie zaakceptowaliby jednak zatrudnienia Łukasza Sapeli i temat zamknął się tak szybko, jak się otworzył. Podobnie będzie z innych chcącym wrócić na stare śmieci?
Jak ustaliliśmy, chętny na powrót do Łodzi jest były kapitan zespołu, Łukasz Broź. Prawy obrońca był związany z Widzewem naprawdę długo. Trafił do klubu w 2006 roku i z miejsca wywalczył sobie miejsce w składzie drużyny Michała Probierza, grającej w Ekstraklasie. Na początku Broź nie występował jednak na prawej, lecz na lewej stronie defensywy. Dopiero z czasem wrócił na przeciwną flankę.
Broź w ciągu siedmiu lat zaliczył aż 173 ligowe występy, strzelając w nich 11 bramek. Częściej zaliczał asysty, a jego mocna pozycja w szatni zaowocowała tym, że obrońca założył opaskę kapitana. Nosił ją aż do końca swojego pobytu przy Piłsudskiego, ale nie został zapamiętany przez kibiców zbyt dobrze – łagodnie mówiąc.
Chodzi o deklaracje składane przez zawodnika. Pod koniec sezonu 2012/2013, ostatniego przy Piłsudskiego dla Łukasza Brozia, zaczął on coraz głośniej mówić o odejściu. Nie można było się temu dziwić, ponieważ defensor należał do najlepszych graczy w Ekstraklasie na swojej pozycji, tymczasem sytuacja finansowa klubu była fatalna, Sylwester Cacek zalegał z wypłatami, szukając wyjścia w układzie z wierzycielami.
Odejście Brozia stało się przesądzone, a jego ostatnie spotkanie z Podbeskidziem Bielsko-Biała był niejako pożegnaniem z zawodnikiem, któremu wygasała umowa. Po końcowym gwizdku uciął on sobie krótką pogawędkę z kibicami pod Zegarem, na pamiątkę zostawił meczową koszulkę. Obiecał wówczas fanom, że na pewno nie zostanie latem piłkarzem Legii Warszawa.
Słowa słowami, a życie życiem. Niedługo potem Broź podpisał kontrakt właśnie z Legią, czym zawiódł kibiców z Łodzi. Ironią losu był fakt, że w pierwszej kolejce nowego sezonu Widzew rozgrywał przy Łazienkowskiej. W sektorze gości nie zapomniano o „zdradzie” kapitana. W momencie, gdy podczas rozgrzewki znalazł się on blisko widzewiaków, ci rzucili w jego kierunku koszulkę, którą otrzymali po zawodach z Podbeskidziem. Nie zawierała już klubowego herbu, który został z niej odpruty.
Obrońca nie przejął się za bardzo tym incydentem. W piłkę grał bardzo dobrze, szybko przebijając się do wyjściowej jedenastki „Wojskowych”. Z legionistami aż czterokrotnie sięgał po mistrzowski tytuł i trzykrotnie Puchar Polski. Przed sezonem 2018/2019 przeniósł się jednak do Śląska Wrocław, gdzie często był podstawowym zawodnikiem.
Po siedmiu latach pojawił się temat powrotu mającego dziś 33 lata zawodnika. Co prawda ze Śląskiem obowiązuje go jeszcze roczny kontrakt, ale widocznie istnieje szansa na jego sprowadzenie. Jak usłyszeliśmy, był on zainteresowany transferem jeszcze za kadencji Łukasza Masłowskiego, więc temat może być już nieaktualny. Może, ale nie musi. Pytanie, czy Łukasz Broź wciąż byłby uważany w „Sercu Łodzi” za persona non grata. Sportowo z pewnością wzmocniłby kadrę, ale czasami takie ruchy mogą przynieść więcej złego niż dobrego.