PRZEJDŹ DO NEWSA
W spotkaniu 30. kolejki piłkarskiej pierwszej ligi Widzew Łódź przegrał na własnym stadionie 1:2 z Koroną Kielce. A to oznacza, że łodzianie wpakowali się w solidne tarapaty. Teraz podopieczni trenera Janusza Niedźwiedzia, paradoksalnie, muszą ściskać kciuki za... ŁKS, by ten pokonał jutro Arkę. Jeśli wygrają gdynianie, to wówczas zepchną widzewiaków na trzecie miejsce w tabeli, a ta lokata nie daje już bezpośredniego awansu do ekstraklasy.
Nie da się ukryć, że w klubie czterokrotnych mistrzów Polski zrobiło się nerwowo. Dziś Widzew zagrał dobrze jedynie przez pięćdziesiąt minut. W starciu z Koroną okazało się to zbyt mało. Inna sprawa, że kielczanie bezlitośnie wykorzystali dwa katastrofalne błędy gospodarzy w grze obronnej. Jeśli popełnia się takie gafy we własnym polu karnym, to trudno mieć nadzieję, że uda się wślizgnąć do ekstraklasy.
Jeszcze do niedawna Widzew miał wszystko we własnych rękach, teraz musi też liczyć na pomoc innych.
Nie da się ukryć, że w klubie czterokrotnych mistrzów Polski zrobiło się nerwowo. Dziś Widzew zagrał dobrze jedynie przez pięćdziesiąt minut. W starciu z Koroną okazało się to zbyt mało. Inna sprawa, że kielczanie bezlitośnie wykorzystali dwa katastrofalne błędy gospodarzy w grze obronnej. Jeśli popełnia się takie gafy we własnym polu karnym, to trudno mieć nadzieję, że uda się wślizgnąć do ekstraklasy.
Jeszcze do niedawna Widzew miał wszystko we własnych rękach, teraz musi też liczyć na pomoc innych.