Imad Rondić nadal pozostaje ostatnim letnim nabytkiem Widzewa. Po zakontraktowaniu Bośniaka łodzianie wcale nie zamierzają kończyć zakupów, ale nie wszystko układa się po ich myśli. Nie uda się sprowadzić Filipa Lesniaka, więc trzeba szukać innej „szóstki”.
Wzmocnienie rywalizacji w środkowej strefie boiska wydaje się być aktualnie przy Piłsudskiego priorytetem. Co prawda do drużyny trafił już Fran Alvarez, a wkrótce dostępny będzie także Dawid Tkacz, ale sztab szkoleniowy nie jest do końca zadowolony ze stanu posiadania. Pierwsze ligowe mecze nowego sezonu także pokazały, że czerwono-biało-czerwoni mają problem z organizacją gry, zwłaszcza w drugich połowach. Zarówno Pogoń Szczecin, jak i mniej klasowa Jagiellonia Białystok, potrafiły po przerwie zdominować piłkarzy Janusza Niedźwiedzia w środku pola, co w połączeniu ze zbyt zachowawczą postawą kończyło się w obu przypadkach najpierw roztrwonieniem przewagi, a następnie utratą goli powodujących porażki. Wyraźnie pod formą jest dotychczasowy lider drugiej linii – Marek Hanousek, któremu w realizacji zadań taktycznych nie specjalnie pomaga szybko tracący siły Alvarez oraz mający niewielkie doświadczenie Filip Przybułek. W konsekwencji Czech łapie zbyt wiele srok za ogon i popełnia błędy skutkujące bramkami dla przeciwników.
Nic więc dziwnego, że Niedźwiedź chciałby dostać jeszcze co najmniej jednego środkowego pomocnika. Sęk w tym, że póki co wszystkie przymiarki kończą się fiaskiem. Jak chociażby z Jakubem Łabojko, który grzecznie podziękował za propozycję, gdyż chce pozostać zagranicą. W niektórych przypadkach na „nie” był sam trener, nieprzekonany do proponowanych mu opcji, w innych nie udało się porozumieć w kwestiach finansowych. Przykładem tego pierwszego rozstrzygnięcia był 21-letni Słowak, a drugiego o sześć lat starszy rodak, Filip Lesniak. Media już jakiś czas temu informowały o zainteresowaniu tym zawodnikiem (więcej TUTAJ), ale jednocześnie szukano innych zawodników, m.in. we francuskiej Ligue 2. W pewnym momencie Lesniak wydawał się jedynym dostępnym graczem, jednak i ta transakcja nie wypaliła. Jak ustaliliśmy, żądania Wisły Płock, z którą 27-latek ma jeszcze rok ważną umowę, były nie do zaakceptowania przez Widzew. Działacze nie byli skłonni sięgać głębiej do kieszeni, ponieważ od momentu wypłynięcia jego nazwiska, kibice nie byli specjalnie zachwyceni z tej kandydatury. Co ciekawe, pomysł ze ściągnięciem Lesniaka osobiście zdementował dziś na Twitterze prezes Michał Rydz. Napisał jednak o tym w taki sposób, jakby taki plan nigdy nie istniał, a to nieprawda.
Spokojnie, nie ma tematu tego zawodnika w Widzewie.
— Michał Rydz (@michal_rydz) August 9, 2023
Trwa więc dalsze poszukiwanie pomocnika, które powoli zaczyna przypominać tzw. łapankę. Wszyscy dotychczas wytypowani piłkarze z różnych względów do Łodzi nie trafią, dlatego widzewski skauting w pocie czoła wertuje bazę zawodników, starając się trafić na ciekawą, wcześniej pominiętą opcję. Jak słyszymy, dużą uwagę przykuwa obecnie gracz z Hiszpanii, ale tu znów nosem kręci trener, który chciałby zachować balans w kadrze, nie przesadzając z liczbą obcokrajowców. Najwidoczniej będzie musiał pogodzić się, że kolejny nowy gracz nie będzie posiadał polskiego paszportu, ponieważ odpowiednich kandydatów na krajowym podwórku po prostu nie ma. RTS nie jest przecież krezusem, który mógłby finansowo zaszaleć na transferowym rynku, oferując bardzo atrakcyjne warunki. Są one raczej skromne – słyszymy.
Należy sobie zadać także pytanie, czy w Widzewie tak naprawdę wiedzą, czego chcą. W opublikowanym w tym tygodniu wywiadzie z wiceprezesem Maciejem Szymańskim padło stwierdzenie, że w klubie wciąż trwają dyskusje na temat tego, jaki zawodnik ma ewentualnie zostać zakontraktowany. Nie ma jasnej decyzji, czy ma to być pomocnik o bardziej defensywnym usposobieniu, czy jednak gracz kreatywny i przydatny bardziej w ofensywie. Biorąc pod uwagę, że sezon ligowy trwa już na całego, brak skonkretyzowanych potrzeb dotyczących tak fundamentalnych spraw, jak podstawowa charakterystyka kandydata na widzewiaka, nie wróży niczego dobrego…
Na znalezienie piłkarzy mogących stanowić realne wzmocnienie drużyny czasu jest coraz mniej, ale wciąż wystarczająco. Okno transferowe zamyka się dopiero 4 września.