Decyzja o odwołaniu meczu Widzewa z Ruchem powoduje spore konsekwencje, zwłaszcza dla łódzkiego klubu. Na szczęście, istnieje nadzieja, że będzie to już ostatni taki przypadek. Miejskie instytucje w końcu zaczęły działać.
Okazuje się, że o możliwych problemach z rzęsiście i przede wszystkim długo padającym deszczem przy Piłsudskiego myśleli już kilka dni wcześniej. Przynajmniej tak wynika ze słów Piotra Szora, cytowanych przez Łódzki Sport. Były prezes Widzewa, a obecnie dyrektor Miejskiej Areny Kultury i Sportu stoi na stanowisku, że decyzja o odwołaniu meczu powinna zapaść już w niedzielny poranek, zanim na stadion przyjadą piłkarze, obsługa imprezy oraz przede wszystkim kibice. „O 7 rano byłem przekonany, że spotkanie się nie odbędzie. Już wtedy należało podjąć decyzję o jego odwołaniu. Tym bardziej, że służby miejskie i organizator wiedziały, że za kilka godzin zmuszone będę kontrolować kilkunastotysięczny wzburzony tłum kibiców” – stwierdził Szor.
Dyrektor MAKiS zapewnił, że spółka podejmie rozmowy z władzami klubu, by wspólnie wypracować rozwiązania mogące wyeliminować problemy z drenażem murawy w przyszłości. Szkoda, że nie zrobiono tego wcześniej, gdy dochodziło już do podobnych zdarzeń. Nasiliły się one po wymianie nawierzchni boiska latem 2022 roku. Mocno zagrożony był już pierwszy mecz czerwono-biało-czerwonych po awansie do Ekstraklasy, gdy podejmowano Lechię Gdańsk. Wówczas rzutem na taśmę udało się opanować sytuację, ale powtórkę mieliśmy rok później, podczas świętowania 600-lecia Łodzi. Ulewa, jaka przeszła wtedy nad miastem, uniemożliwiła korzystanie z boiska. Jakie wyciągnięto wtedy wnioski i czy cokolwiek zrobiono, by udrożnić system odprowadzania deszczówki, nie wiadomo. Gdyby zainteresowano się tym tematem po pierwszych turbulencjach, być może nie trzeba byłoby odwoływać starcia z Ruchem.
Taką decyzję podjął jednak mający na swoich barkach odpowiedzialność za zdrowie piłkarzy Tomasz Kwiatkowski. Arbiter tłumaczył, że nie mógł postąpić inaczej, ponieważ na dużej powierzchni murawy woda uniemożliwiała normalną grę w piłkę nożną. Innego zdania był początkowo Widzew, który słowami prezesa krytykował właśnie w warszawskiego sędziego. „Naszym zdaniem decyzja sędziego o odwołaniu spotkania była niezrozumiała i dziwna, ona uderza w klub” – grzmiał na spontanicznie zorganizowanej konferencji prasowej Michał Rydz. „To rzeczywiście mocne słowa i jestem trochę zdziwiony. Myślę, że to emocjonalna wypowiedź. Chodzi o koszty, które klub musi ponieść z racji organizacji meczu. On ze swojej strony zrobił wszystko, żeby mecz się odbył. Pewnie dlatego tak zareagował” – stwierdził raz jeszcze Kwiatkowski, tym razem cytowany przez Weszło. Parę godzin później zarząd wystosował oświadczenie, w którym pretensji pod adresem arbitra już nie było. Większy nacisk położono na bolączki związane z infrastrukturą.
Nierozegranie niedzielnego spotkania rodzi bolesne konsekwencje. Przede wszystkim finansowe, które rzeczywiście uderzą w Widzew. Gospodarze musieli przecież zorganizować imprezę dla osiemnastu tysięcy widzów, opłacić ochronę, zapewnić katering gościom w strefie VIP, ponieść wiele kosztów związanych z przygotowaniem meczu. A nie zarobi na nim nic, ponieważ jedynym logicznym wyjściem z sytuacji jest deklaracja o zwrocie pieniędzy za zakupione bilety tym, którzy nabywali je w wolnej sprzedaży lub poprzez system zwalniania miejsc. Koszta ponieśli także chorzowianie, którzy przyjechali 200 kilometrów, opłacili nocleg z soboty na niedzielę, by zawodów nie rozegrać. Nie wiemy też, jak do sprawy podejdzie Urząd Miasta Łodzi, który w formie dotacji refunduje łódzkim klubom koszt wynajmu stadionu od operatora. Dotacja została już przyznana, a wyliczono ją z uwzględnieniem określonej liczby spotkań na obiekcie. Nie zakłada ona, że meczów może być więcej niż wynika to z ligowego terminarza.
A tak w praktyce się stanie, dokładnie 18 listopada. Już w niedzielę można było usłyszeć kuluarowe dyskusje sugerujące, że Widzew i Ruch nie chcą, by do powtórki doszło w środku tygodnia. Po pierwsze utrudniłoby to piłkarskie przygotowania, ponieważ w weekend trzeba rozegrać bieżące pojedynki o punkty. Po drugie, starcie odbywające się na przykład w środę przyciągnie na trybuny mniej widzów, co zmniejszy wpływy z tzw. dnia meczowego. Po sugestii obu klubów i konsultacji z transmitującym rozgrywki Canal + Sport zdecydowano się przychylić do tej prośby i do spotkania dojdzie w trakcie reprezentacyjnej przerwy. To ryzykowne działanie, bo oprócz trzech kontuzjowanych zawodników, Daniel Myśliwiec może stracić trójkę kolejnych, powoływanych do drużyn narodowych.
Wracając do widzewskiej infrastruktury, jest jednak nadzieja, że był to ostatni tego typu problem. Wygląda na to, że tym razem miejscy urzędnicy postanowili podejść do sprawy poważnie. Jak usłyszał Widzew 24, został już powołany specjalny zespół, w skład którego wchodzą przedstawiciele UMŁ, MAKiS, Zakładu Wodociągów i Kanalizacji oraz Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej. Pracę podzielono na trzy etapy. Najpierw ma zostać wykonana analiza przyczyn niedrożności kanałów odpływowych i tzw. planów powykonawczych, następnie zespół ma wyciągnąć właściwe wnioski i zaproponować konkretne rozwiązania, a na końcu wdrożyć je w życie. Cóż, lepiej późno niż wcale…
Dowiedzieliśmy się również, że na czwartek planowane jest spotkanie Tomasza Stamirowskiego z prezydent Hanną Zdanowską. Tematem ich rozmów ma być właśnie infrastruktura sportowa po wschodniej stronie Łodzi.