W czwartkowe popołudnie gruchnęła wiadomość, że Rafał Wolsztyński miałby przenieść się do Zagłębia Sosnowiec. Czy zatrzymanie jednego z najlepszych zawodników Widzewa się powiedzie i co o tym wszystkim sądzi sam zainteresowany?
– Wiesz coś na temat plotek o możliwym przejściu do Zagłębia?
– Tymi sprawami tak naprawdę zajmuje się mój menadżer, Jarosław Kołakowski. Ciężko mi więc powiedzieć, na ile te pogłoski są prawdziwe, a na ile nie. Nie wiem, czy jakiś kontakt ze strony Zagłębia Sosnowiec faktycznie był, czy nie. Wszystko przechodzi przez agenta.
– Zakładając, że oferta faktycznie wpłynie, chciałbyś odejść?
– Bardzo chciałem być z Widzewem w I lidze, ale niestety nie udało nam się wywalczyć awansu. Moje osobiste cele się jednak nie zmieniły – chcę grać wyżej, w I lidze lub w Ekstraklasie. Natomiast jak to będzie wyglądało w przyszłym sezonie, jeszcze zobaczymy.
– Ale jakieś sygnały menadżerowi na pewno dawałeś.
– Na razie skupiam się na odpoczynku. Jak już mówiłem, moich spraw pilnuje menadżer, on pracuje nad moim pozostaniem w Widzewie lub pójściem do wyższej ligi. Na razie jeszcze ze sobą o tym nie rozmawialiśmy, zamieniliśmy tylko kilka słów po zakończeniu sezonu, na gorąco. Powiedziałem panu Jarkowi, że moim celem jest grać wyżej niż w II lidze.
– Widzew ma narzędzia, by zatrzymać się w klubie? Masz przecież ważną umowę.
– To jest kwestia rozmów. Na pewno nie może być tak, że machnę sobie ręką i odejdę, ponieważ Widzew nie jest mi obojętny. Dobrze mi w klubie, czuję wsparcie kibiców, którzy docenili moją postawę na boisku. Wiadomo, że przyszedłem do Łodzi z Zabrza, pojawiały się różne pytania, czy czasem nie kibicuję Górnikowi itp. Ale ostatecznie fani Widzewa oceniali mnie przez pryzmat mojej gry, co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło.
– Czyli ewentualne rozstanie będzie dżentelmeńskie?
– Jak najbardziej. Jeżeli coś takiego się wydarzy, to na pewno nie zrobię tego od tak. Gdyby do tego doszło, chciałbym rozstać się z Widzewem w normalny sposób.
– Dziękując za chwilę rozmowy, mimo wszystko powiem „Do zobaczenia przy Piłsudskiego”.
– (śmiech) Zobaczymy, jak to się potoczy. Na razie sam nic nie wiem i będę się o tym wszystkim dowiadywał tak samo jak wy-dziennikarze.