Z końcem roku Martyna Pajączek przestanie pełnić funkcję prezes Widzewa. Taka informacja od kilkunastu dni krąży w przestrzeni medialnej. Choć sama zainteresowana tego nie potwierdza, w spółce szykują się zmiany. Wkrótce poznamy nazwisko nowego członka zarządu. Znamy najpoważniejszą kandydaturę.
Pajączek przy Piłsudskiego pojawiła się latem 2019 roku. Zrobiła wtedy na wszystkich znakomite wrażenie, kibice mieli nadzieję, że w klubie w końcu pojawiła się osoba, która nada mu odpowiedni kierunek i uporządkuje jego organizację. Jej angaż nastąpił krótko po nieudanym sezonie, w którym drużyna ustanowiła niechlubny rekord w ilości kolejnych zremisowanych meczów i nie wywalczyła awansu do I ligi. Pajączek do RTS nie przyszła sama. Jednymi z pierwszych decyzji były rezygnacja z usług dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego i trenera Zbigniewa Smółki. Tego pierwszego formalnie nikim nie zastąpiono, ale częściowo tę rolę pełnił Rafał Pawlak. Szkoleniowcem zespołu został tzw. specjalista od awansów, Marcin Kaczmarek.
Furorę wśród fanów wywołało również sprowadzenie Marcina Robaka. Oprócz widzewskiej gwiazdy, kadrę wzmocniono innymi głośnymi nazwiskami: Wojciechem Pawłowski, Sebastianem Rudolem, Mateuszem Możdżeniem, a zimą także Krystianem Nowakiem czy Henrikiem Ojamą. Przełożenie obecności tych klasowych, lecz także kosztownych graczy, na ligowe punkty było niezłe, ale tylko jesienią. Runda rewanżowa zaczęła przypominać tę z poprzedniego roku, liderzy zgubili formę i łodzianom groziła powtórka z rozrywki. Szczęśliwie najgroźniejszy przeciwnik, GKS Katowice, nie wykorzystał okazji na skarcenie czerwono-biało-czerwonych i cel finalnie został zrealizowany. Okoliczności, w jakich „celebrowano” awans były jednak bardzo dalekie od normalnych, a kulminacyjnym momentem było wtargnięcie niektórych kibiców na płytę boiska i szarpanina z zawodnikami. Wściekła publiczność jeszcze w trakcie spotkania ze Zniczem Pruszków (porażka 0:1) domagała się dymisji dla wspomnianego już trio: Pajączek, Kaczmarek i Pawlak.
Obaj panowie latem rzeczywiście pożegnali się z posadami. Trenera odsunięto od drużyny (klub wciąż płaci mu pensję), a Pawlakowi nie przedłużono wygasającej z końcem lipca umowy. Dużo mówiło się także o odejściu Pajączek, ale ostatecznie pozostała ona na stanowisku. W kuluarach plotkowało się, że powodem była zbyt wysoka odprawa, choć sama prezes temu zaprzeczała. Trudno było nie oprzeć się jednak wrażeniu, że zaczęła tracić poparcie nie tylko części działaczy (również tych, którzy ją zatrudniali), ale także sporej liczby fanów. Lista pretensji była długa. Martyna Pajączek nie zrealizowała obietnic w postaci budowy nowej strony internetowej, połączonej z całym systemem informatycznym czy uruchomienia programu lojalnościowego. Nie doprowadzono do oczekiwanego brandingu stadionu, klubowy marketing nie istniał, a falę wzburzenia wywołał styl, w jakim podpisano umowę z nowym partnerem technicznym – na kolanie, w pośpiechu, z konsekwencjami w postaci kiepskiej dostępności produktów firmy Kappa. Frustrację powodowało też całkowite położenie 110. urodzin klubu. Największymi grzechami prezes miały być jednak kiepskie zarządzenie pieniędzmi (przejadanie poduszki finansowej, brak nowych źródeł dochodów, przesadnie wysokie kontrakty piłkarzy) oraz brak stworzenia wymaganych struktur w spółce.
Pajączek na większość zarzutów znalazła prostą wymówkę – COVID. O ile pandemią koronawirusa można wytłumaczyć część problemów, to na pewno nie w takim stopniu, jak próbuje się to robić. Dostrzegli to również włodarze Widzewa, którzy postanowili nie czekać do końca umowy i wcześniej rozstać z szefową zarządu. Podpisano z nią aneks, mający doprowadzić do zakończenia współpracy z końcem 2020 roku – informowała jako pierwsza „Wyborcza”. Wcześniej w klubie podjęto też inne działania, które były sygnałami nadchodzących zmian.
Mowa m.in. o poszukiwaniach nowego członka zarządu, który w RTS ma odpowiadać za sprzedaż i marketing. Nabór na to stanowisko ogłoszono w drugiej połowie października, zgłosiło się ponad dwudziestu kandydatów, a do drugiej tury rekrutacji miało przejść sześć osób. Wygląda na to, że proces ten dobiega końca. Nieoficjalnie usłyszeliśmy, że wybór w zasadzie został już dokonany i wkrótce zostanie formalnie ogłoszony. Widzew24.pl dowiedział się, że największe szanse na objęcie nowej funkcji ma zaledwie 28-letni Michał Rydz.
Rydz od lipca tego roku jest dyrektorem marketingu i komunikacji w Polonii Warszawa. Do klubu trafił wraz z jego nowym właścicielem Gregoire Nitotem, wcześniej pracując w należącej do tego francuskiego biznesmena firmie Sii Poland (według danych dostępnych w Internecie, wciąż jest tam zatrudniony). Co ciekawe, Rydz pochodzi z Łodzi i od wielu lat jest kibicem Widzewa. Ukończył studia magisterskie na Uniwersytecie Łódzkim. Czym przekonał do siebie działaczy, dowiemy się prawdopodobnie dopiero po jego ewentualnym powołaniu na stanowisko członka zarządu – zdaniem niektórych plotek, ma to być niemal pewne.
Wciąż nie wiemy jednak, kto przejmie schedę po Pajączek. W kuluarach przewijają się różne, mniej lub bardziej prawdopodobne plotki, w tym nawet tak absurdalne, jak powrót pierwszego prezesa klubu po reaktywacji w 2015 roku, Marcina Ferdzyna. Sporo mówi się o tym, że do czasu wyłonienia nowego szefa zarządu, może on działać dwuosobowo, choć nie brakuje także głosów, że rola pełniącego obowiązki prezesa może zostać powierzona wiceprezesowi Piotrowi Szorowi. Może się również powtórzyć manewr z początku 2019 roku. Po rezygnacji Przemysława Klementowskiego do kierowania zarządem oddelegowany został ówczesny przewodniczący rady nadzorczej Remigiusz Brzeziński. Dziś jest nim Leszek Bohdanowicz, a wiceprzewodniczącym… inny były prezes RTS Władysław Puchalski.
Póki co przy Piłsudskiego trwa panowanie Martyny Pajączek, ale jeśli wierzyć przeciekom, za cztery tygodnie opuści ona swój gabinet. Kto będzie po niej rządził spółką, na razie nie jest jeszcze jasno sprecyzowane, bo jak to w Widzewie bywa – ścierają się ze sobą różne koncepcje. Pozostaje mieć nadzieję, że wybór nowego prezesa będzie dokonany w sposób przemyślany. Tak, by za kilka czy kilkanaście miesięcy nie rozglądać się za kolejnym…