U progu inauguracji rundy wiosennej w Widzewie sporo dzieje się nie tylko w kwestiach sportowych. Kibice od kilku dni żyją przetasowaniami, do jakich dochodzi w Reaktywacji Tradycji Sportowych. Powstało wiele teorii spiskowych, dlatego postanowiliśmy przyjrzeć się ostatnim ruchom personalnym. Co ciekawe, trop prowadzi do tajemniczej oferty kupna klubu!
Zapowiedź zmian w stowarzyszeniu będącym właścicielem spółki mieliśmy już wcześniej. W kuluarach pojawiła się pogłoska, że jeden z członków Reaktywacji chce odwołania z funkcji wiceprzewodniczącego rady nadzorczej Władysława Puchalskiego. Pomysł taki przeforsować próbował dotychczasowy sekretarz Marcin Głowacki. Dlaczego? Według naszej wiedzy Głowacki poddawał w wątpliwość skuteczność działania Puchalskiego w kwestii nadzorowania klubowych finansów. Wbrew temu, co mówiła już po odejściu była prezes Martyna Pajączek, sytuacja z pieniędzmi jest nieciekawa, obecny zarząd szuka oszczędności w zasadzie na każdej płaszczyźnie. Ucinane są nawet drobne koszta, takie jak chociażby funkcjonowanie drużyny e-sportowej. Te ruchy, nazywane „urealnieniem budżetu”, mają zminimalizować ryzyko utraty płynności przed zakończeniem sezonu. Dopiero w lipcu działacze będą mogli przebudować listę płac, bo kilkunastu piłkarzom kończą się wysokie kontrakty. Do tego czasu spółka musi zrobić wszystko, by normalnie funkcjonować.
Kontrolę działań poprzedniego zarządu, pod kątem wydawania środków, miał sprawować głównie Puchalski, a faktyczny stan finansów miałby sugerować niską skuteczność wiceprzewodniczącego. Tak uznał Głowacki, ale jego plan nie spotkał się z przyjęciem większości kolegów ze stowarzyszenia. Wniosek upadł, dlatego pełniący wcześniej obowiązki sekretarza SRTS postanowił honorowo odejść ze stowarzyszenia. We wtorek klubowa witryna opublikowała komunikat, informując o rezygnacji Marcina Głowackiego. Trzeba także nadmienić, że nie brakowało głosów krytycznych wobec Głowackiego, sugerujących, że jego działania to próba storpedowania innego przedsięwzięcia. Jakiego?
Otóż podczas zbierania informacji do tego artykułu natrafiliśmy na dużo większą sensację. Okazuje się, że Władysław Puchalski ma bardzo mocną kartę przetargową. Chodzi o ofertę zakupu akcji Widzewa, którą właśnie prezes RTS w latach 2004-2007 miał negocjować z potencjalnym kontrahentem. Usłyszeliśmy że Puchalski posiada pełnomocnictwo do prowadzenia rozmów na temat sprzedaży klubu inwestorom. Kilku naszych rozmówców powiedziało nam, że nagłe i niespodziewane przedstawienie oferty mogło wpłynąć na odbiór planów Głowackiego. W Reaktywacji ma być bowiem grupa osób, której bardzo zależy na sprzedaniu Widzewa, gdy tylko na stole pojawi się jakakolwiek propozycja. Część włodarzy jest już zmęczona prowadzeniem spraw klubu, czuje, że na obecnym poziomie przerasta to już ich zdolności.
Kto zdaniem Puchalskiego miałby być zainteresowany zakupem większościowego pakietu akcji? Chodzi o zagranicznego inwestora, którego personalia od kilku godzin krążą już w rozmowach kibiców. Miałby to być Israel Moises Garzon, prezydent Numancii, którego jakiś czas temu łączono z zakupem GKS Tychy. Z tego, co udało nam się ustalić, miałby on zaoferować kwotę miliona euro za akcje, a także zobowiązać się do dofinansowania spółki kwotą trzech-czterech milionów euro. Przeliczając na złotówki, by zostać większościowym właścicielem Widzewa, biznesmen zza granicy musiałby wyłożyć na starcie około 20 milionów złotych. Propozycja brzmi ciekawie, ale trzeba pamiętać, że kwestia pieniędzy to tylko jedna strona medalu. Drugą jest pomysł na zarządzanie klubem i jego dalszy rozwój. W SRTS traktują te sprawy równie poważnie i zanim zdecydują się na sprzedaż akcji, chcą mieć pewność, że nowy właściciel poprowadzi spółkę w dobrą stronę.
Dowiedzieliśmy się, że informacja o inwestorze spadła na część członków stowarzyszenia, jak grom z jasnego nieba. Dopiero po weekendzie ludzie Reaktywacji mają spotkać się z Władysławem Puchalskim, by poznać szczegóły oferty. Wówczas ma ona zostać poddana dyskusji i ewentualnie nastąpią oficjalne rozmowy z Garzonem. Obecni włodarze będą musieli podjąć decyzję, czy przyprowadzony przez wiceprzewodniczącego rady nadzorczej biznesmen jest godny zaufania. Argumentem mogącym przemawiać za transakcją może być trudna sytuacja finansowa klubu. Usłyszeliśmy, że dla części działaczy sprzedanie klubu może być jedynym wyjściem z niełatwego położenia. Zaprzecza temu jednak zarząd spółki, który zapewnia, że choć stan widzewskiej kasy nie jest nad wyraz imponujący, nie ma także widma utraty płynności. Wszystko ma być pod kontrolą – słyszeliśmy z oficjalnych wypowiedzi.
Wygląda więc na to, że wkrótce dwudziestu członków Reaktywacji Tradycji Sportowych (tylu liczy stowarzyszenie po rezygnacji Głowackiego) będzie musiało wziąć na swoje barki odpowiedzialność za decyzję, czy to właściwy moment i właściwa osoba, do oddania w jej ręce przeszło 110-lecietniego klubu. A przynajmniej za to, czy jest sens prowadzić dalsze, oficjalne rozmowy.
Wracając do relacji na linii Głowacki – Puchalski, obaj nie chcą zabierać głosu w tej sprawie. Ten drugi poprosił jedynie o zacytowanie zdania, jakie ma na temat pierwszego. „Szanuję Marcina Głowackiego i nie żywię do niego żadnej urazy” – powiedział nam krótko Władysław Puchalski. O ofercie z Hiszpanii mówić nie chciał.
Aktualizacja:
Po publikacji materiału głos w sprawie postanowił zabrać jednak Marcin Głowacki. Na Forum Kibiców Widzewa przyznał, że rezygnacja z członkostwa w stowarzyszeniu była podyktowana zagrożeniem zerwania rozmów z Hiszpanem, gdyby doszło do odwołania Władysława Puchalskiego.