To, co aktualnie wyrabia się w Widzewie, ciężko podsumować innym słowem, niż cyrk. Niestety, kibicom do śmiechu nie jest, ponieważ kolejny raz muszą martwić się losem klubu. Najnowszym powodem jest zamieszanie z Enkeleidem Dobi, który ostatecznie nie poprowadzi już drużyny.
Nad trenerem czarne burzowe chmury gromadziły się od dawna. Niewiele zabrakło, by do jego dymisji doszło w środku zimowych przygotowań, ale w ostatnim momencie zarząd wycofał się z tych planów, ponieważ źle zareagowali na nie fani. Włodarze nie chcieli ich denerwować w przededniu sprzedaży karnetów na rundę wiosenną, w trakcie której trybuny i tak pozostaną puste ze względu na pandemię. Wpływy ze sprzedaży abonamentów były jednak kluczowe dla zachowania płynności finansowej, więc Dobiego oszczędzono dla załagodzenie nastrojów.
Szkoleniowiec przez większość wiosny bronił się wynikami, ale wystarczyły dwa ostatnie potknięcia, by jego posada znów stała się zagrożona. Swoje mieli do tego dołożyć piłkarze, nieprzepadający za Albańczykiem. Media informowały, że szatnia zwróciła się przeciwko swojemu szefowi, a osoby będące blisko klubu zdradzały, że delegacja zespołu wprost namawiała zarząd na zwolnienie Dobiego. W poniedziałek zapaść miała decyzja, czy opiekun łodzian dostanie ostatnią szansę w sobotnim meczu w Nowym Sączu, czy współpraca zostanie zakończona już teraz. Późnym wieczorem sprawa wydawała się przesądzona, gdy „Wyborcza” stanowczo napisała, że do zwolnienia jednak dojdzie.
To, co działo się w klubie we wtorek rano, potwierdzało te doniesienia. Drużyna miała zaplanowany trening na godzinę 10:00, ale wyjazd na Łodziankę został wstrzymany. Enkleid Dobi został zaproszony na rozmowę, w której miał usłyszeć, że zarząd rezygnuje z jego usług i zostaje odsunięty od prowadzenia zespołu. Jego obowiązki miał przejąc dotychczasowy asystent, Marcin Broniszewski. Problem w tym, że według relacji ludzi obecnych w budynku Dobi decyzji o dymisji… nie przyjął do wiadomości. Po burzliwej wymianie zdań z wiceprezesem Michałem Rydzem wyszedł z klubowego budynki i w towarzystwie pozostałych członków sztabu i zawodników udał się do ośrodka treningowego. Tam przeprowadził zajęcia, jak gdyby do niczego nie doszło!
Wody w usta nabrali także działacze. Kibice jak dotąd nie otrzymali żadnego komunikatu w sprawie trenera, a to przecież głównie oni fundują za swoje pieniądze „zabawę w klub”. Rzecznik prasowy Marcin Tarociński ograniczył się tylko do zdementowania fałszywych informacji, które jeden z fanów dla żartu podał na Twitterze, podszywając się pod Rydza. Pod ziemię zapadł się prawdziwy zarząd, a od dawna żadne sygnały nie płyną również ze strony SRTS. Aktywności Piotra Pietrasika i spółki nie zwiększyły nawet niedawne publikacje stanu widzewskich finansów. Pozostawienie fanów na łasce nieoficjalnych mediów czy mniej lub bardziej prawdopodobnych plotek z pewnością nie dodało klubowi powagi.
W międzyczasie rozdzwoniły się telefony najważniejszych osób w Widzewie. Na Piłsudskiego pofatygował się nawet dochodzący do siebie po zabiegu lekarskim pełniący obowiązki prezesa Piotr Szor, by dokończyć to, co nie udało się wcześniej. Po treningu Dobi spotkał się z nimi raz jeszcze i tym razem pogodził się z faktem, że jego misja dobiegła końca. W tej chwili zarząd rozmawia z Broniszewskim o jego nowej roli w klubie – dowiedzieliśmy się.
Wkrótce klubowe media poinformują oficjalnie o odsunięciu Enkeleida Dobiego i powierzeniu sterów nad drużyną Marcinowi Broniszewskiemu. Jakie efekty przyniesie ten ruch, pokażą najbliższe spotkania. Do końca sezonu pozostało ich dziesięć. Pierwsza weryfikacja nastąpi w sobotę, początek meczu z Sandecją o godz. 16:00.
