Bardzo słaby początek po restarcie ligi, w wykonaniu drużyny Widzewa, sprowadził sporą krytykę pod adresem Marcina Kaczmarka. Już wtedy część mediów twierdziła, że jego posada jest zagrożona. Wówczas o tym nie myślano, ale teraz sytuacja się zmieniła.
Część łódzkich mediów uważała, że przy Piłsudskiego poważnie zastanawiają się nad zmianą szkoleniowca. Pisali oni wówczas, że trener otrzymał ultimatum – albo wygrana w Krakowie z Garbarnią, albo dymisja. Prawda leżała gdzie indziej, nie było takiego warunku. Łodzianie przywieźli spod Wawelu trzy punkty, następnie wyszarpali wygraną na swoim stadionie z Lechem II Poznań i ciśnienie się zmniejszyło, a dziennikarze przestali pisać o losach Kaczmarka.
Sytuacja jednak zaczyna się zmieniać. Po porażce z Górnikiem Polkowice i bardzo rozczarowującym remisie z Elaną Toruń, nad głową opiekuna RTS zaczynają gromadzić się czarne chmury. I to na serio. O ile na Dolnym Śląsku zespół zaprezentował chociaż dobrą grę ofensywną, to w środę, w rywalizacji z ekipą walczącą o utrzymanie, pokazał głównie słabość, bezradność i ogromny problem mentalny. W grze czerwono-biało-czerwonych nie widać optymistycznych akcentów, a całą nadzieję na wywalczenie bezpośredniego awansu do I ligi oprzeć można jedynie na… wpadkach konkurencji. Paradoksalnie po bardzo słabym meczu, widzewiacy powiększyli przewagę nad trzecim GKS Katowice, który punktuje jeszcze gorzej. Dla działaczy, co ze wszech miar słuszne, to za mało. Dlatego trwają prace nad planem ratunkowym.
Jak dowiedział się Widzew 24, trwa zastanawianie się, czy zmiana trenera na pięć kolejek przed końcem sezonu to dobre posunięcie. Na szczęście nikt nie działa pochopnie i zamierza najpierw rozeznać się w sytuacji rynkowej. Zwolnienie szkoleniowca to jedno, ale trzeba jeszcze znaleźć odpowiedniego następce, a to na tym etapie rozgrywek jest szalenie trudne. Zarówno ze względu na finanse, jak i dostępność właściwych ludzi, chętnych wpakować się na potencjalną minę. Ustaliliśmy, że w grę mogłyby wchodzić dwa nazwiska.
W Widzewie nie ma jednak jeszcze jasnej decyzji o przekazaniu zespołu w ręce innego szkoleniowca. Na razie trwa analizowanie sytuacji. Najprawdopodobniej żadnych roszad nie będzie do niedzielnego spotkania w Siedlcach. Po pierwsze jest zbyt mało czasu na dokonywanie rewolucji, po drugie ewentualny następca nie będzie w stanie niczego zmienić w grze drużyny. Starcie z Pogonią już za trzy dni i najpewniej (choć nie na 100%) łodzianie zagrają pod wodzą obecnego trenera.
Sam Marcin Kaczmarek zachowuje spokój i nadal wykazuje wolę walki. „Nie jestem typem człowieka, który się poddaje. Jestem przekonany, że ta drużyna również się nie podda, że chce walczyć i zrobi wszystko, żeby ten awans osiągnąć. Trzeba dalej walczyć, próbować, szukać przyczyn. Najlepszą metodą jest praca. Mam nadzieję, że wszyscy to rozumieją” – mówił po środowym remisie z Elaną. Czy były to jego ostatnie pomeczowe słowa? Odpowiedzi na razie nie ma. Jeśli Kaczmarek zachowa posadę i wygra w niedzielę w Siedlcach, być może wszystko znów się uspokoi. Przypomnijmy, że po wywalczeniu awansu na zaplecze Ekstraklasy, kontrakt trenera automatycznie przedłuży się o kolejny rok.