W sezonie 2022/2023 Łódź będzie ponownie miastem, do którego zawita Ekstraklasa. Stało się tak dzięki awansowi Widzewa do najwyższej klasy rozgrywkowej, ale nie oznacza to, że urzędnicy będą chcieli wykorzystać ten fakt dla promocji. Znów rozgorzał konflikt, w którym i sam RTS nie jest niestety bez winy…
Przed kilkoma dniami pojawiła się informacja, że planowany w ramach eliminacji Ligi Mistrzów mecz przy al. Unii pomiędzy Dynamem Kijów a Fenerbahce Stambuł będzie formalnie organizowany przez… Łódzki Klub Sportowy. Działacze ŁKS porozumieli się z ukraińskim klubem, który musi rozegrać zawody w Polsce ze względu na wojnę trwającą na Ukrainie. Musieli porozumieć się także z operatorem stadionu, czyli Miejską Areną Kultury i Sportu, żeby wejść w rolę organizatora spotkania. Zrobili to, choć niestety kwota, jaką mają za to zapłacić, pozostaje niejawna.
Utajnienie tej stawki wzbudziło wiele emocji. Zwłaszcza u kibiców Widzewa, którzy uważają, że od wielu lat Urząd Miasta Łodzi faworyzuje klub z zachodniej części miasta. To nie pierwszy przypadek, gdy MAKiS wynajmuje publiczne obiekty ŁKS-owi, nie podając opinii publicznej, za ile to robi. W przeszłości dochodziło między innymi to imprez w Atlas Arenie, w której ełkaesiacy organizowali chociażby prezentację drużyny. Wówczas radny Rafał Markwant chciał poznać stawki oferowane klubowi, pisząc właściwe interpelacje. Niestety, zderzył się ze ścianą, ponieważ instytucja ta zasłaniała się… tajemnicą handlową.
Nie wiadomo więc, ile ŁKS zapłaci za wynajem stadionu, by organizować mecz Dynamo – Fenerbahce. Gdyby była to stawka rynkowa, fani Widzewa nie mieliby prawa mieć pretensji do urzędników. To, ile w dalszej kolejności Łódzki Klub Sportowy zarobi na przeprowadzeniu spotkania, byłoby wyłącznie jego sprawą. Problem polega na tym, że MAKiS w sprawie stawki milczy. Pozostaje zadać więc pytanie, czy jest to wyłącznie indolencja szefów spółki, czy może ma ona coś do ukrycia? Dopóki kwoty nie będą jawne, odpowiedź pozostaje jedynie domysłem i okazją do tworzenia teorii spiskowych.
Dla porównania, dziś kibice RTS dowiedzieli się, że on także planuje wynajęcie obiektu od MAKiS (planuje, bo umowy jeszcze nie podpisał). Chodzi jedynie o trybunę C, która ma pomieścić 999 kibiców chętnych do wzięcia udziału w prezentacji zespołu Janusza Niedźwiedzia przed startem nowego sezonu. Społeczność widzewska, która kolejny raz stanęła na wysokości zadania i wykupiła wszystkie dostępne karnety, nie otrzyma jednak możliwości pojawienia się na prezentacji za darmo, co byłoby miłym ukłonem za ich oddanie i przywiązanie do czerwono-biało-czerwonych barw, dzięki którym budżet wzbogaca się co roku o kilka milionów złotych.
Klub zamierza wprowadzić opłatę za udział w wydarzeniu: normalna stawka 15 zł i ulgowa 5 zł. Powody takiego ruchu wskazał za pośrednictwem mediów społecznościowych dyrektor ds. komunikacji Jakub Dyktyński, tłumacząc to tym, że Widzewowi podniesiono koszt wynajmu stadionu, i to aż dwukrotnie. W mgnieniu oka wywołało to lawinę oburzenia ze strony fanów, którzy nie mając pełnej wiedzy na temat warunków umowy, znów poczuli się traktowani przez urzędników niesprawiedliwie. Okazało się jednak, że kwota, jaką klub ma zapłacić za możliwość prezentacji, zamyka się w… pięciu tysiącach złotych i została przez Widzew od razu zaakceptowana. Wychodzi więc na to, że zarząd nie tylko nie dołoży do organizacji prezentacji, ale być może nawet na niej zarobi. Mowa jednak o śmiesznie małych pieniądzach, biorąc pod uwagę ekstraklasowy klub.
Klub był zmuszony biletować prezentację ze względu na dwukrotne podwyższenie ceny wynajmu stadionu. https://t.co/qje8dQMmo2
— Jakub Dyktyński (@de_jot92) July 5, 2022
Dlaczego Widzew nie wykorzystał imprezy planowanej na 14 lipca do zrewanżowania się kibicom i wpuszczenia ich za darmo? Jak widać, nie chodziło o koszta wynajmu trybuny, bo te są wręcz symboliczne. Jedynym sensownym wybrnięciem z tego byłoby wytłumaczenie fanom, że skoro prezentacja ma mieć charakter imprezy niemasowej (maksymalnie 999) osób, trzeba w jakiś sposób oddzielić tych, którzy na obiekcie zasiądą od tych, którzy będą musieli obejść się smakiem. Sprzedaż wejściówek na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy” załatwia sprawę, ale to rodzi kolejne pytania: dlaczego bilety mają kosztować aż 15 zł i 5 zł, dlaczego tego argumentu nie użyto podczas wyjaśniania powodów biletowania, a także dlaczego nie zdecydowano się na organizację imprezy masowej? Wówczas nie byłoby problemu z ograniczeniem liczby widzów i w „Sercu Łodzi” mógłby pojawić się każdy chętny. A tak należąca do ścisłej krajowej czołówki społeczność (pod względem zainteresowania klubem) została zmarginalizowana do niecałego tysiąca.
Owszem, koszty organizacji prezentacji dla większej liczby kibiców byłyby wyższe, ale wciąż bardzo niewielkie w porównaniu do klubowego budżetu. Byłoby to świetne potwierdzenie ambicji zarządu, jaką jest chęć udowodnienia fanom, że działacze nie zamierzają na każdym kroku wyciągać do nich ręki po pieniądze, co zapowiadał ostatnio Mateusz Dróżdż, cytowany przez portal Interia.pl. A przecież fani niedawno sfinansowali drużynie nowoczesny obrandowany autokar, do tego wkrótce będą proszeni przez zarząd o wsparcie kolejnego celu w ramach akcji Widzew Plus.
Żeby takie przedsięwzięcie zorganizować, trzeba byłoby jednak wystąpić o zgodę na organizację imprezy masowej na co najmniej 30 dni wcześniej. Niestety, przy Piłsudskiego o temacie przypomnieli sobie dopiero w poniedziałek, 4 lipca, więc na „masówkę” nie ma już szans… Skoro mleko się wylało, wybrano inną drogę, jednak można mieć pretensje o formę komunikowania tego opinii publicznej. Niestety, zasłanianie się kosztami wysokości 5 tys. złotych nie wygląda dobrze pod względem PR-owym. Doda też argumentów mającym sporo za uszami miejskim urzędnikom, z którymi zarząd żyje ostatnio w fatalnych relacjach.
W normalnych okolicznościach włodarze miasta i Widzew szli by ręka w rękę, co pomogłoby realizować cele klubu, a przy tym byłoby znakomitą promocją Łodzi. Jak widać, skazani jesteśmy na stan patologiczny i nie zapowiada się, by miało się to wkrótce zmienić. Kto na tym zyska, niech każdy odpowie sobie sam.