Widzew24.pl – wszystkie newsy o Widzewie w jednym miejscu

Wywiad własny z A. Sadowiakiem: „W trakcie meczu wszyscy jesteśmy równi”

photo
#TwojeMiejsce: Harmonogram sprzedaży karnetów na wiosnę 2025
photo
Myślwiec szósty stażem i ósmy doświadczeniem
photo
Stamirowski też ocenił ostatnie transfery: „Mieliśmy większe oczekiwania”
photo
Bramkarz Roku 2024. Wygrać mógł tylko on
photo
Podsumowanie jesieni 2024 – obrońcy
Facebook
Twitter
Email

Widzew słynie z najlepszych kibiców w Polsce. Ma fantastyczne oprawy, głośny doping i imponującą frekwencję. W całej tej machinie są także małe, często pomijane tryby. Chcielibyśmy przedstawić Wam historię Adama Sadowiaka, który jest przykładem „widzewskiego charakteru”. Przez wielkie W i wielkie Ch!

– Za nami mecz ze Śląskiem Wrocław. Dla ciebie szczególny nie tylko ze względu na atmosferę panującą na stadionie i sam wynik.

– Rzeczywiście, to był pierwszy mecz, w którym mogłem się sprawdzić na poważnie w roli, jaką wykonuję od sierpnia. Śląsk to ekipa w krajowej czołówce, obok Legii Warszawa czy Arki Gdynia, jeśli chodzi o osoby niepełnosprawne. Oni działają już jedenaście lat, mają zarejestrowane swoje stowarzyszenie, wszystko jest tam bardzo rozwinięte. Myślę, że z naszej strony wyszło to fajnie, a atmosfera była znakomita, jak mówisz.

– Ilu kibiców niepełnosprawnych z Wrocławia było pod twoją opieką?

– To było 27 osób, z czego 10 stanowili opiekunowie. Ci ludzie są prawdziwą inspiracją dla kibiców w całym kraju, w tym dla nas. Sam nie mam jeszcze wielkiego doświadczenia, ale po tym pucharowym spotkaniu jestem zbudowany i nabrałem wielkiego poweru do działania. Mogę wszystkich chętnych widzewiaków zaprosić nawet na sobotni mecz z Górnikiem Polkowice. Jeszcze zdążymy wszystko załatwić, gdyby byli chętni.

– Jak mają cię znaleźć?

– Mamy swoją grupę na Facebooku, a na 99%, w przyszłym tygodniu otworzymy fan page na temat naszej ekipy. Cały czas myślimy nad nazwą. Na oficjalnej stronie klubu także podany jest kontakt do mnie.

– Przybliż, jaką dokładnie sprawujesz funkcję?

– Formalnie jestem koordynatorem ds. osób niepełnosprawnych. Do moich obowiązków należy przede wszystkim opieka nad kibicami, pokazanie im, którym wejściem mogą dostać się na stadion, jak się po nim poruszać, żeby było to dla nich bezpieczne. Oprócz tego obsługuję zgłoszenia nowych fanów, którzy chcieliby do nas dołączyć. Przekazuję do klubu dokumenty, załatwiam formalności z tym związane. Większość z naszej grupy posiada karnety na cały sezon, doskonale wiedzą, jak się poruszać, więc stałymi bywalcami stadionu opiekować się nie trzeba.

– Ilu was jest aktualnie?

– Obecnie grupa liczy 34 osoby, ale stale się powiększa. Na naszym sektorze jest stała dziesiątka, natomiast osoby z inną niepełnosprawnością, które mogą się same poruszać, są porozrzucani po całym stadionie. W tym sezonie udało mi się ściągnąć osobę, która nigdy nie była na meczu Widzewa. Nawet na starym stadionie. Co ciekawe, od razu chłopak kupił karnet i jest z tego powodu przeszczęśliwy. Dla mnie to także duża satysfakcja.

– Słyszałem też o kibicu, który starał się o wyjazd na mecz Legii do Warszawy, ale nastąpiła szybka reakcja.

– To prawda. Dotarły do nas wieści, że niepełnosprawny chłopak kontaktował się z klubem ze stolicy, żeby dostać się na ich mecz, ale w porę zareagowaliśmy. Zdobyliśmy kontakt do niego i zaprosiliśmy na Widzew. Udało się, choć wciąż czekamy na dogodny dla niego termin, żeby mógł pojawić się na łódzkim stadionie.

– Czyja to była inicjatywa, by stworzyć takie stanowisko w Widzewie?

– Propozycja wyszła z klubu, konkretnie od wiceprezesa Piotra Szora. Padło zapytanie, czy byłbym chętny podjąć się tego zadania. Nie zastanawiałem się nawet chwili. Później doszło już do oficjalnego spotkania z udziałem pani prezes Martyny Pajączek i Marcina Tarocińskiego, który pomaga mi przy tym projekcie. Rozmowy były konkretne, przedstawiłem swój pomysł na to, a klub był za. Jestem przekonany, że powoli uda nam się rozwijać projekt.

– Masz już jakieś pomysły?

– Głównie chodzi mi po głowie zorganizowanie udziału w meczu wyjazdowym. Osobiście zaliczyłem kilka wypraw, m.in. dzięki pomocy Redakcji WTM, za co im raz jeszcze bardzo dziękuję. Chciałbym jednak, żebyśmy mogli wybrać się swoją grupą na jakiś wyjazd. Wiadomo, dużo zależeć będzie od tego, czy stadion gospodarzy jest przystosowany, ale także na przykład od warunków pogodowych. Poza tym mam w planach wyjazd na mecz reprezentacji Polski na Stadionie Narodowym. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pojawimy się już na listopadowym spotkaniu ze Słowenią. Są też pomysły na działanie w Łodzi.

– Jakie?

– Chciałbym, abyśmy raz na jakiś czas mogli wziąć udział w spotkaniu z zawodnikami albo trenerem, pojawić się na wybranym treningu itd. Dla niepełnosprawnych kibiców taka możliwość jest naprawdę dużym wydarzeniem. Wiem po sobie, bo dla mnie możliwość rozmowy z piłkarzem czy przybicie z nim piątki to była i nadal jest wielka rzecz. Drugim pomysłem jest wspólne spotkanie niepełnosprawnych kibiców w pubie na stadionie i obejrzenie meczu wyjazdowego Widzewa w towarzystwie innych fanów. Jest tych idei trochę.

– Wydaje się, że przed tobą długa droga, ale widać, że zapału ci nie brakuje.

– Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że to jest długi proces. Że nie da się zorganizować takiego projektu w krótkim czasie. Ale mam przekonanie, że małymi krokami uda nam się to dobrze rozwinąć.

– Wiem, że jesteś także w kontakcie z Polskim Związkiem Piłki Nożnej.

– Tak, PZPN współpracuje z nami. Jestem już po spotkaniu z panem Dariuszem Łapińskim, który przekazał mi wiele cennych informacji i wskazówek. Właśnie dzięki jego pomocy zamierzamy wybrać się na mecz biało-czerwonych do Warszawy.

– Widzew będzie wkrótce otwierać sekcję Amp futbolu. Ty też będziesz jakoś zaangażowany w ten projekt?

– Nie, to będzie zupełnie inna działka. Ale oczywiście służę pomocą, gdybym miał kogoś, kto nadawałby się do roli zawodnika Widzewa, to przekażę to do klubu. Oczywiście, zapraszam także przyszłych piłkarzy do naszej grupy niepełnosprawnych.

– Adam, jak zaczęła się twoja przygoda z Widzewem?

– W 1996 roku pojawiłem się z tatą na meczu z ówczesną Petrochemią Płock.

– Tata cię wyciągnął czy na odwrót?

– To ja powiedziałem do taty, że może byśmy pojechali na mecz. Pamiętam, że to była Wielkanoc, bardzo ładna pogoda. Widzew wygrał, a ja zakochałem się w tej drużynie i stadionowej atmosferze. Żałuję, że nie byłem na meczach w Lidze Mistrzów, ale z czasem zaczynałem jeździć coraz więcej, już bez taty, a z kolegami. I tak zostało do dzisiaj.

– Na czym polega twoja niepełnosprawność?

– Urodziłem się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Lekarze nie dawali mi większych szans na jakiekolwiek funkcjonowanie, ale dzięki uporowi rodziców podjęto leczenie i stanąłem na nogi. Oczywiście, mówię w przenośni, bo właśnie głównym moim problemem jest niedowład dolnych i mniejszy niedowład górnych kończyn.

– Część kibiców może znać cię nie tylko ze stadionu, ale także z mediów. Jak się zaczęła ta pasja?

– Pierwsze kroki stawiałem w nieistniejącym już serwisie widzewlodz.pl. Wysłałem zgłoszenie do redakcji i Maciek Szymański odezwał się do mnie. Stwierdził jednak, że ludzi do pisania o piłce mu nie brakuje, za to jest luka, jeśli chodzi o żeńską koszykówkę. Wziąłem do bez wahania, bo od lat byłem bardzo blisko tej dyscypliny sportu. Tak się to zaczęło, a później trwało w paru innych portalach, komentowałem mecze na antenie Radia Gol. Zdarzyło mi się nawet wygrać konkurs i skomentować mecz na antenie stacji Eurosport! Obecnie także uczestniczę w pomeczowych konferencjach, rozmawiam z piłkarzami w mixed zone. Cały czas staram się realizować w tym, choć wszystko robię tak naprawdę za darmo.

– Nie spotkałeś się z jakąś nieżyczliwością wobec ciebie?

– Na Widzewie? Nigdy. Przeciwnie, ludzie często mi pomagają, nie tylko kibice, ale też piłkarze. Pewnego razu bardzo chciałem przyjechać na mecz, ale nie mogłem znaleźć opiekuna. Zgłosił się do mnie Maciek Kazimierowicz, który akurat pauzował za kartki i miał wolny czas. Zabrał mnie ze sobą na mecz, opiekował się. Bardzo jestem mu wdzięczny. Takich historii z zawodnikami mam więcej. Jeszcze gdy graliśmy na Milionowej, to Michał Czaplarski zaprosił mnie do szatni po wygranym spotkaniu, a Daniel Świderski pomagał wsiąść do taksówki. Ciekawostką jest też to, że mam bardzo dobry kontakt z… Jakubem Szmatułą z Piasta Gliwice, który z Widzewem nie ma nic wspólnego. Cały czas przyjaźnie się też z braćmi Visnakovsami. Serdecznie ich wszystkich pozdrawiam.

– Z tego, co widzę, Widzew dał ci w życiu bardzo dużo.

– Najwięcej. Nie wyobrażam sobie bycia kimś innym, niż kibicem tego klubu. Myślę, że tak samo myśli te prawie 17 tysięcy osób, które co sezon wykupują karnety. Widzew nas wszystkich łączy, w trakcie meczu wszyscy jesteśmy równi, nie ma żadnych barier.

– Gdybyś miał zamknąć oczy i pomyśleć o największym marzeniu, związanym z Widzewem, to co by to było?

– Skomentowanie meczu Widzewa w jakieś sportowej telewizji, na poziomie Ekstraklasy.

***

Jeżeli jesteś osobą niepełnosprawną i chciałbyś pojawić się na meczu, skontaktuj się z Adamem:

Adam Sadowiak
tel. 602-284-253
e-mail: [email protected]
Facebook: https://www.facebook.com/AdamDziennikarz/

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
IMG_8937
Wrócić na dobre tory
Puszcza_Widzew_Klimek
Ostatni ligowy wyjazd w tym roku
Widzew_Zagłębie2
Wrócić do wygrywania w „Sercu Łodzi”!
Legia_Widzew_Alvarez
Czas na klasyk!
IMG_1762
Tam nas jeszcze nie było!
IMG_8937
Wrócić na dobre tory
Legia_Widzew_Alvarez
Czas na klasyk!
1
0
Would love your thoughts, please comment.x