Jako piłkarz Widzewa Sebastian Madera wzbudzał u kibiców niemałe emocje. Długo pamiętano mu słynna już sytuację po jednym z derbowych spotkań. Łatka odkleiła się od niego dopiero wtedy, gdy trafił ponownie do klubu, już jako opiekun młodzieży. Teraz zamienia jednak Łódź na Poznań. Czy wróci? Chciałby!
– Gruchnęła wiadomość, że przenosi się pan do Lecha. To prawda?
– Tak. Uważam, że Akademia Lecha Poznań jest topowa, jeśli chodzi o warunki w naszym kraju. Jestem dopiero w trakcie uzyskiwania uprawnień trenerskich i uważam, że to będzie odpowiednie środowisko do nauki tego zawodu. Ciężko z takiej okazji nie skorzystać.
– Złośliwi powiedzą, że pan z Widzewa ucieka.
– Na pewno nie jest tak, że z niego uciekam. Z Łodzi pochodzi moja żona, która razem z córką zostaje na miejscu, ja do Poznania przenoszę się sam, ale często będę w domu. Mimo, że pochodzę z Dolnego Śląska, czuję się już łodzianinem i tak już zostanie. Docelowo moim planem jest praca szkoleniowa w piłce seniorskiej i chcę się do tego odpowiednio przygotować. Stąd wyjazd.
– Wiele pan przeżył przy Piłsudskiego.
– Najpierw Widzew dał mi szansę debiutu w Ekstraklasie, jeszcze jako piłkarz, a rok temu dano mi możliwość pracy szkoleniowej. Jestem klubowi za to wdzięczny i mam do niego olbrzymi sentyment. Bardzo dużo się przez ten rok nauczyłem, poznałem fajnych ludzi i zżyłem się jeszcze bardziej z widzewskim środowiskiem. Myślę, że właśnie specjaliści z pasją mogą Widzewowi dać najwięcej.
– Jak pan od środka ocenia funkcjonowanie akademii?
– Pomału idzie to w dobrym kierunku. Wkrótce w klubie pojawi się dyrektor Maciej Szymański, właściwa osoba, której na tym stanowisku nie było od dawna. Jestem przekonany, że pod jego sterami wszystko pójdzie we właściwą stronę, jeśli chodzi o Akademię Widzewa.
– Zobaczymy pana w klubie jeszcze kiedyś po raz trzeci?
– Nie chcę rzucać tutaj sloganami w stylu: „zawsze będę widzewiakiem i kocham klub”, ponieważ chcąc być w przyszłości dobrym trenerem, trzeba być może zaliczyć kilka drużyn, zbierać doświadczenie w różnych miejsach. Mam jednak cichą nadzieję, że gdy dobrze się wyszkolę w Lechu, może kiedyś wrócę do Łodzi, jako główny trener pierwszej drużyny, gotowy odwdzięczyć się Widzewowi za to, co on dał mnie.